Menu

O Mnie i o Zielarstwie

Szanowni Państwo,

odkąd sięgam pamięcią zawsze instynktownie czułam, że przyroda daje człowiekowi wszystko, co jest mu niezbędne do życia; od odzienia poprzez żywność, budulec i paliwo do ogrzania, a skończywszy na lekach.

Lepszy dobrej jakości sweter z wełny niż sztuczna odzież „termo”, lepsza koszula z jedwabiu niż z poliestru, lepszy dom z naturalnych budulców niż ocieplony styropianem, lepszy własny chleb ze sprawdzonej mąki niż kupiony z masowego wypieku w sieciówce itd. Poza tym, gdzie człowiek ukoi rozhuśtane emocje jak nie na łonie natury? Żadna galeria handlowa czy super nowoczesna siłowania nie jest w stanie zastąpić spaceru po lesie.

Myślę, że recepta na dobre życie jest jednak prosta: wysiłek fizyczny, jak najmniej trucizn, żywność z najbliższego nam ekosystemu, rozwój duchowy i serdeczne relacje z ludźmi.

Trochę historii

Ziołolecznictwo jest tak stare jak ludzkość i jedynymi lekami do XIX wieku były preparaty fitoterapeutyczne (rośliny, minerały, substancje zwierzęce), a farmaceuta w aptece był świetnie wyszkolonym chemikiem, który potrafił na miejscu przygotować skuteczne medykamenty , używając tylko naturalnych składników. Jak widzimy, człowiek przetrwał i ma się całkiem dobrze. Czyż nie jest to najlepszy dowód na to, że zioła mają w sobie wszelkie potrzebne substancje do dbania o nasze zdrowie i wyciągania nas z chorób?

Oczywiście hasło „zioła dobre na wszystko” jest błędne i trzeba korzystać z nowoczesnych osiągnięć medycyny. Jednak należy robić to umiejętnie i tam gdzie tylko można, lepiej sięgnąć po leki pochodzenia naturalnego niż syntetycznego. W publikacji „Ziołolecznictwo” (1982) pod redakcją jednego z największych autorytetów farmacji, nestora polskiego ziołolecznictwa prof. Aleksandra Ożarowskiego czytamy: „Należy z całym naciskiem stwierdzić, że nie ma jakiegokolwiek działania antagonistycznego między lekiem roślinnym a syntetycznym. Właściwe zastosowanie leku syntetycznego i roślinnego zależy tak od rodzaju fazy schorzenia , jak i wiedzy terapeutycznej lekarza. Są schorzenia, np. ostra i przewlekła niewydolność krążenia, w której lek roślinny jest lekiem podstawowym – glikozydy nasercowe, a lek syntetyczny pomocniczym. W większości jednak przypadków podajemy w fazie ostrej lek syntetyczny, aby następnie podawać leki roślinne łagodnie działające, charakteryzujące się na ogół zarówno małą toksycznością ogólną, jak i narządową. Wzajemne powiązanie i uzupełnienie może być różne i tak lek roślinny możemy podawać jako pomocniczy , uzupełniający, zapobiegający, a nawet jako czynnik synergiczny lub potencjalizujący działanie leku podstawowego, pochodzenia syntetycznego.”

W 2000 r. założyłam Rehabilitację św.Łukasza (z zawodu jestem fizjoterapeutą) ale przyszedł szczęśliwy czas, kiedy mogłam zająć się profesjonalnie tym, co kocham najbardziej i czym interesuję się od lat: fitoterapią. Po ponad dwudziestu latach pracy sprzedałam poradnię rehabilitacyjną i skierowałam całą energię na uruchomienie wymarzonego gabinetu ziołolecznictwa.

Skończyłam studia podyplomowe „Uprawa i wykorzystanie roślin zielarskich i alternatywnych” na Uniwersytecie Rolniczym w Krakowie, roczny państwowy kurs zawodowy „Zielarz – fitoterapeuta” w Instytucie Medycyny Klasztornej w Katowicach, oraz kolejne trzy roczne kursy pod kierownictwem doktora Henryka Różańskiego: „Fitoterapia Szczegółowa”, „Terapie Biologiczne” oraz „Polskie rośliny w medycynie ekstremalnej i w okresie głodu”. Jestem w trakcie studiów podyplomowych na kierunku Psychodietetyka.  Każdego roku uczestniczę w sympozjach naukowych i licznych webinarach związanych z medycyną dawną i współczesną. Zapoznałam się również z poglądami św.Hildegardy z Bingen na kursie „Medycyna według św.Hildegardy”. Jakież było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że współczesna fitoterapia wciąż czerpie inspirację z dzieł tej średniowiecznej mniszki, a wiele z jej obserwacji znalazło naukowe potwierdzenie we współczesnych badaniach. I nie dotyczy to tylko dzieł św.Hildegardy… ale chociażby jeszcze starszych zapisków sprzed około 2700 r.p.n.e. zawartch w księdze Pent-Sao pochodzącej z Chin. Nie wspominając już o ziołolecznictwie Sumerów sprzed około 4000 r.p.n.e.! Ale o historii zielarstwa innym razem…

Zachęcam Państwa do spaceru po łąkach i przyjrzeniu się misternej budowie każdej napotkanej rośliny – odkryjemy niezwykłe piękno „nie ludzką ręką utkane”.

KATARZYNA GRUISEN